Archiwum 08 sierpnia 2003


sie 08 2003 Dni mijają sennie
Komentarze: 2

Łóżko przykuwa mnie swoimi opowieściami. Budzę się cała odrętwiała, głowa wciąż ciężko opada na poduszkę... zaczynam przypominać sobie kadry z sennego filmu, zastanawiam się czy warto tam wrócić. Przebłyski są tak niewyraźne i niezrozumiałe, że samo pragnienie zrozumienia tego, co powstało z kłębiących się myśli zaciąga obrzmiałe powieki. Widziałam dom na wodzie, broń i goniących mnie ludzi. Pamiętam też uczucie, które mną ogarnęło, gdy trzymałam naładowany karabin zmierzając do białego budynku. Sensu nie szukam, dziś będę śnić dalej.

Powróciłam do przeszłości. Mam ślady na jednej z płyt zalegających na blacie obok komputera. Jestem dumna z paru rzeczy, które zrobiłam, ale dziś już nie wyglądają tak pięknie jak kiedyś. Wszystko wyblakło w świetle lat, które upłynęły. Przygnębia mnie oglądanie starych zdjęć i czytanie maili sprzed 3 lat. Może przyjdzie taki moment, gdy będę w stanie spojrzeć na siebie samą z przeszłości i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na razie brak mi sił. Krzywię się i nie mogę uwierzyć, że to byłam ja. Przynajmniej dostrzegłam zmienność.

Chcę wiedzieć, co dzieje się w mieście szumu. Na wpół świadomie żądam informacyjnych tortur. Może są lepsze niż domysły. Czasem powraca do mnie myśl o niewykorzystaniu danego mi czasu. Zmywam ją miłymi wspomnieniami. Czy rzeczywiście najtrudniej jest rozstać się z morzem, czy też z możliwościami jakie daje?

 

quenta_amarth : :
sie 08 2003 Dźwięki znad morza...
Komentarze: 0

Bezskutecznie poszukuję tamtego szumu. Ukojenia dla niewygodnych myśli. Na parę dni udało mi się, choć połowicznie je zatrzymać, spowolnić ich bieg. Obrazy i zdarzenia powracały tylko w snach. Na szczęście było tam za mało czasu na sen i za mało miejsca by uciekać w koszmarach. Wczesne pobudki rześkim powietrzem, o szklance wody i stałym balkonowym miejscu, zmywały nieświeże wspomnienie nocy. Potem były już tylko zdarzenia, a raczej ich wir. Bez analiz, bez większych planów. Wszelkie decyzje nie ważyły przecież na całym moim życiu, a jednie na kilku kosztownych dniach wypoczynku. Nastrój pulsował, choć nie tak wyraziście, bo nie mówiło się o tym. Inni też potrzebują wytchnienia. Zresztą, po co w takim miejscu rozgrzebywać zasklepione rany. Przyznaję...bywały wieczory, gdy zasypana piaskiem czułam szczypanie. Nawet widok spadających gwiazd niekiedy nie napawał nadzieją. Krzyk, a po nim życzenia szeptane w ciemnościach były chwilowym lśnieniem, potem przychodziła niewygodna myśl. Tu nie ma wiatru, który szybko wywiałby ją z głowy.
Tak przywiozłam trochę miłych wspomnień, trochę piasku w plecaku, złocisty brąz na skórze i nowe muzyczne odkrycie, które na jakiś czas będzie moim szumem. Melodie wydobywające się ze starego brązowego radia z wieszakowatą antenką, stojącego w małym, nadmorskim pokoiku, przywiodły dźwięki, od których teraz nie mogę się uwolnić. W tamtej atmosferze nawet potrzaskujący i szeleszczący przekaz przy odrobinie wyobraźni zamieniał się w odgłos igły sunącej po czarnej płycie gramofonu.
Po raz kolejny jestem zaskoczona odmiennością rytmu, który przynosi mi ukojenie. Jednak wszystko ma swoją historię. Jak zawsze zaczyna się od dawno zasłyszanych fragmentów piosenek. Tym razem przypominam sobie jak lubiłam oglądać czarno-białe, amerykańskie filmy w niedzielne poranki, a miesiąc temu znalazłam „The Great American Songbook”. Stare radio było kolejnym impulsem. Teraz mam już swoją przystań „Swingin’ pop standarts”. Szumi od dwóch dni, oby kołysało mnie jak najdłużej.


quenta_amarth : :